niedziela, 26 czerwca 2016

Kucharka/sprzątaczka/kochanka


Kobieta. Hm... Jak brzmi definicja? Oczywiście nie ze słownika, czy z Wikipedii, tylko jak większość rozumie te pojęcie?
W szkole pamiętam z książek, które omawialiśmy - matka, opiekunka, kochanka, rodzicielka, etc.
Tak mniej więcej pojmowane jest bycie kobietą, kobiecość i cechy z nią związane.
emma stone smiling the view
W zależności od płci definicja może się różnić w niektórych aspektach. A dlaczego zaczęłam ten temat? Bo uważam, że to przez zbyt zróżnicowane pojmowanie płci przez kobiety i mężczyzn, dochodzi do wiecznej sprzeczności pomiędzy nimi. Nie jestem feministką i nie obwiniam facetów, ponieważ sama uczę się w jaki sposób zrozumieć mojego chłopaka. Mój drogi partner pojmuje świat w trochę inny sposób (jak każdy inny osobnik płci męskiej). Nie tylko fizycznie, ale także psychicznie, przez co dużo musimy rozmawiać o nas, naszych poglądach, czy spostrzeżeniach. W każdym razie utkwiła mi głowie jedna myśl - porównywanie kobiet do warunków atmosferycznych.
Chodzi mi o powiedzenia typu kobieta jest zmienna jak pogoda, bezlitosna jak churagan - nikogo w nerwach nie oszczędzi, nagła jak burza, i tak dalej...
Czy kiedy dziewczyna się złości jak to słyszy? Ja tak. Mężczyźni często używają tych opisów w momentach uniesienia emocjonalnego u kobiet - złość, rozpacz, smutek. Zdarzają się jednak, choć szkoda, że rzadko, teksty typu "Ale promieniejesz!", "Jesteś piękna jak po burzy tęcza".
Staram się być optymistką w conajmniej 60%, więc musiałam znaleźć jakieś wytłumaczenie tejże sytuacji, które mnie w pełni zadowoli... I znalazłam!
Już tłumaczę:
Od małej dorastałam na przyszłą matkę, żonę, przyjaciółkę, siostrę. Wnioskując miałam i nadal mam wiele "twarzy" do nauczenia. Matka wychowuje, żona dba, przyjaciółka wspiera, a siostra uczy się cierpliwości i życia w drużynie. Im starsza się robiłam, tym przybywało obowiązków. W domu mamie trzeba pomóc, w szkole nauka robótek ręcznych, pilna nauka, pierwsze miłości, z którymi nie wiedziałam jak sobe radzić w związku. W zależności od sytuacji, w jakiej się znajdowałam, zmieniałam tę "twarz". Na początku nie zwracałam na to uwagi, a jednak mój partner ostatnio powiedział mi coś w stylu " Jak Twoja przyjaciółka jest z nami, zachowujesz się całkiem inaczej". Mało tego - podczas różnych obowiązków też jest ciekawie. Na przykład, zapomniałam kartki z listą zakupów. Tomek już zły, że na pewno czegoś zapomnimy, i trzeba się będzie wrócić. Ja sobie myślę wtedy co mam w lodówce, kosmetyczce, itp. Od razu wiem, że co najważniejsze, to będzie kupione, a reszta zakupów ( jakieś dodatki do domu ) przy innej okazji zostanie zrealizowana. Z kolei, gdy wyjdę z przyjaciółką na zakupy, machnę ręką na rzeczy, które zaponiałam. Nie przejmuję się obowiązkami, ponieważ ich nie mam wobec owej przyjaciółki.
Na imprezie w gronie rodziców zawsze jestem stonowana, nie używam brzydkich słów, nie zaglądam do kieliszka. 
Impreza z samymi znajomymi polega jedynie na zabawie, więc już się nie przejmuję etykietą. 
Widać zależność? Przykładów jest więcej - do matki, czy żony, ale nimi nie jestem, tylko widziałam na przykładzie moich rodziców jak wygląda transformacja z kocicy broniącej młodych w kocicę z pazurem.
Podsumowując : przez tą wielość twarzy oraz umiejętność szybkiego ich zmieniania, nasze zachowania są tak samo szybko zmienne. Możliwość dostosowywania się do ludzi i sytuacji jest według mnie ogromną zaletą.
A Wy co o tym myślicie?




piątek, 17 czerwca 2016

Dieta cud - pizza albo głód

Oj już każda z nas aż za dobrze zna swoje postanowienia dotyczące dbania o sylwetkę, zdrowego stylu życia, śmieciowego jedzenia. 


  1. Od dziś kończę z zaniedbywaniem się! 
  2. Będę jak pacierz powtarzała, co mogę jeść, a co nie!
  3. Szkoda zdrowia na chemię, która jest dobra, ale szkodliwa!
  4. Tłuszczom i cukrom mówię stanwcze nie!


Piersze starcie z pomysłem na zdrowie

Przyszedł czas na entuzjazm, motywację, determinację. W końcu zrobiło się coś dla siebie. Coś innego, wręcz szalonego. Czas teraz tylko na interet i wyszukanie jakiś ciekawych przepisów. Dieta dietą, ale musi być smacznie , mam rację?
Kompozycja warzyw i przypraw przygotowana. Lista na śniadania, obiady i kolacje gotowa. Teraz kurs - zakupy!
Po kolei zwiedzanie wszystich alejek, najpierw pieczywko, potem nabiał, przyprawy, mięso, warzywa. Cały sklep zwiedzony. Brak tylko składników do nowych dietetycznych potraw. Co się stało?
Parę rzeczy jest w koszyku - pomidory, sałata, rzodkiewki, zioła, brązowy chleb. Nie widać całej masy innych rzeczy. 
Powody:
Słodkie pyszności kocha 3/4 populacji ludzkości, więc ciężko od razu tak o nich zapomnieć. Trzeba więc zainwestować w zamiennik. Słodzika nie kupię, bo wzmaga apetyt. Dobra jest stewia. Roślina, u której naturalnie występuje fruktoza w dużych ilościach. Mmmm, super! Ale drogie, więc koniec marzeń o słodkiej, bezcukrowej herbacie do śniadania.
Następnie problem z mięsem. Skoro dieta, to musi być beztłuszczowe, czyli - wołowina, indyk, piersi z kurczaka. Pierwsze dwa warianty przerosną moje możliwości pieniężne. Zostaje kochany kurczak. Jedno ale - tylko jeden rodzaj mięsa codziennie przez nieokreśloną iość dni? Nie... Tak nie może być. Można oszaleć.
Ostatni na liście został nabiał. W internecie jest mnóstwo stron - Pij i jedz beztłuszczowe! Nieprawda. Beztłuszczowe, nie znaczy zdrowe. W mleku i innych przetworach tłuszcz występuje naturalnie, więc jeżeli widnieje napis śmietania 0% - jest zastąpione wodą i "wspomagaczami". Już lepiej kupić jedzenie z 2/3% tłuszczu niż chemię wartą tyle samo, co napoje gazowane, czy szybkie przekąski. Przez samo jedzenie zdrowego się wygląd nie zmieni. Dlatego warto pomyśleć też o sporcie (mi mimo starań nie wychodzi systematyczne ćwiczenie).

Drugi etap : wdrążyć nowy system żywienia w codzienność

Zaczynają się kolejne schody. Wprowadzić nowe przyzwycajenia w życie jest piekielnie trudne. Każdy wychodzi z domu, bo praca, szkoła, studia....A to, to nie wszystko. Po czynnościach obowiązujących większość obywateli w imię nauki lub zarobków są spotkania ze znajomymi.

  1. Imprezy w klubach, czy w domu
  2. Pogaduszki z przyjaciółką w kawiarni
  3. Randka z drugą połówką w restauracji
Zalądając do menu, gdziekolwiek nogi nie poniosą na ucztę, załącza się nieprawdopodobnie intensywne ssanie żołądka. Usiąść, wypić kawę bez cukru, a do jedzenia sałatka. Osoba towarzysząca bierze coś, co ładnie pachnie, jest tłuste, ma sos. Kaloryczność dania w tym momencie nie ma już znaczenia. Mimo starań, organizm daje znak w postaci ryku niedźwiedzia, dochodzącego z wnętrza brzucha. 
Za każdym razem to samo. Alkohol też wypada z gry - puste kalorie. Zostało wino. Tanie jest niedobre (siarczany), dobre jest za drogie. Zostało kupić wodę i sok pomarańczowy. Przekąskami rąk nie da rady uspokoić z nerwów, bo tłuste, dużo soli i chemia, a znojomi nie pomyśleli o migdałach, suszonych owocach lub chrupiących warzywach jak rzodkiewka do piwa, albo wódki.
Siedzieć i patrzeć na to wszystko, nie dając wyprowadzić się z równowagi jest trudne jak bieg na rękach po schodach( ja na przykład w ten sposób nie umiem biec po chodach).

Trzeci etap: wyzbyć się złych nawyków na stałe, tak, by już nie bolało

Poczucie, że dobrze się postępuje przenika cały umysł. Koniec z niestrawnością, brak przyszczy, skóra jak z obrazka. Została tęsknota za jedzeniem niezdrowym, ale tak cholernie dobrym, że w każdej sekundzie dnia i nocy jest włączona gotowość na zdobycie największego zestawu z McDonalda, czy KFC. Dieta trwa od ponad dwóch tygodni.
Nachodzi jedna myśl - może w nagrodę za starania dać się namówić na małe niezdrowe conieco? Telefon do przyjaciółki, szybka narada. Dobra, raz można.
W życiu człowiek nie czuje tyle szczęścia na raz, jak po zielonej strawie każdego dnia, zje najsmaczniejszy syf na ziemi - hamburgera, frytki, nuggetsy, a do picia cola. 
Koniec diety nastąpił właśnie w tym momencie. Przez "czysty przypadek" zapomniało się o swojej misji. Batonik raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Kiedy gorąco, Pepsi z puszki dozwolone (i tak się wypoci po całym dniu biegania po mieście). Dopiero po dłuższym czasie odzywa się sumienie - co zrobiłaś kobieto! Przecież tak dobrze Ci szło! 
Efekt: 

eating alone hungry sigh forever alone
Czwarty etap: powrót do pierwszego etapu




Krąg się toczy, niestety. Ten problem dotyka mnie co jakiś czas. Z pysznymi nałogami ciężko zrezygnować. A wy co myslicie dziewczyny? Macie jakieś TWARDE reguły, które pomagają wytrwać najcięższe chwile?



poniedziałek, 13 czerwca 2016

Internetowa misja

cara delevingne black and white model
Aktualnie na świecie z portali społecznościowych korzysta prawie każdy mieszkaniec ziemi  ( na tych rejonach, które są rozwinięte technologicznie).Potwierdzeniem mojej tezy jest możliwość zobaczenia gdziekolwiek się nie rozejrzę nowopostałego pokolenia "zombie" wpatrzonych w ekrany. A to wszystko przez konieczność szybkiej reakcji na każdy świeżo wstawiony post znajomego lub przez niezmiernie silną chęć pochwalenia się każdą sekundą swojego życia codziennego w formie zdjęcia, nagrania, czy krótkiego opisu sytuacji.

Połączone światy

Z założenia internet miał służyć naukowcom jako przekaźnik informacji, czy bomba na danym terenie wybuchła. Tą siecią połączono zaledwie kilka komputerów, po to, aby szybko dostarczyć wiadomość. W mgnieniu oka dostrzeżono jednak potencjał tak wspaniałego odkrycia technologicznego, że szybko zaczeliśmy wprowadzać ten cyfrowy świat do naszego życia. Najpierw oczywiście korzystano wtedy głównie dla wysyłania e-maili, a dzisiaj? Internet w telefonie, laptopie, tablecie, telewizorze, drukarce... Mało tego, ciągle naukowcy odkrywają nowe możliwosci i zastosowania. Aktualnie internet nas otacza i jest już czymś naturalnym dla nas.

Społeczności w sieci

Dziś, czy jutro lub za 5 lat podanie liczby jest niemożliwe. Stale jedne się rozpadają, to inne się tworzą. Najpopularniejsze portale społecznościowe już znamy - Facebook, Snapchat, Instagram, Youtube. One są globane, ale mamy także wiele mniejszych. Ogólnie są po to, aby dzielić się wszystkim, czym zapragniemy - od wiedzy po ciało, bądź głupotę.
Każda osoba, która chętnie upublicznia swoje życie lub zainteresowania, szuka poparcia i współpracy z innymi w celu poszerzania grona zainteresowanych danym tematem ( fotografia, muzyka, filmy, gwiazdy, etc.). Tak tworzy się społeczność związana wspólnymi poglądami, ideami, cechami lub hobby.
Jeżeli uzbiera się duże grono wielbicieli, każdy zaczyna robić wszystko dla wspięcia się na szczyt TOP w grupie. Przeceż ważne jest poczucie bycia kimś istotnym. Bez tego człowiek popada w depresję.

Łańcuch pokarmowy

Ciągła walka o bycie "fejmem" dzisiaj jest tematem codziennym. Nie bez powodu mówi się -"Nie ma Cię w necie, nie ma też w świecie". Często zdarza mi się usłyszeć - " Dlaczego nie polajkowałaś mojego zdjęcia?". Subsrypcje, "lajki", udostępnienia, komentarze są bardzo ważne. Świat zmierza w kierunku (moim zdaniem) - masz o sto lajków za mało, abym pokazał się z Tobą na imprezie.

"Wyjść z twarzą"

Bezproblemowo można znaleźć większosć swoich znajomych lub obcych ludzi znając zaledwie samo nazwisko albo znać grono znajomych tego poszukiwanego człowieka. Wnioskując - profilowe musi być idealne.
Co takie zachowanie potęguję?
Strach przed publicznym upokorzeniem. Bycie gorszym ,bądź brzydszym powoduje, że każdy stale kontroluje (oczywiście każdy ten, którego obchodzi sława w sieci) działalność portali społecznościowych, na których taka osoba jest zarejestrowana oraz życie codzienne poza cyfrowym światem. Nagle zrobione zdjęcie w nieodpowiednim momencie przez kolegę/koleżankę, które od razu zostaje udostępnione dla wszystkich, sprawia, że niektórzy popadają w rozpacz.

Osobiście nie wiem, jak się odnieść do skutków wtargnięcia świata cyfrowego do rzeczywistego. Jest od groma plusów, ale także minusów. Sama udzielam się dla internetowej społeczności, ale znam umiar. A co wy myślicie o tym stałym wyścigu o sławę w sieci?

niedziela, 12 czerwca 2016

Krzyczę głośno - "To właśnie ja!"


                  emma stone thumbs up

Młoda kobieta z normalnego domu w Bytnicy. Wychowana w zwykłej szczęśliwej rodzinie. 21 lat, studentka wydziału psychologii. Fanka serialu „ Gotowe na wszystko”, czytelniczka miłosnych powieści oraz miłośniczka T-Love. Nie osiągnęła w oczach innych dużo, jak nagrody, czy świadectwa z czerwonym paskiem, jednakże w swoim odbiciu widzi człowieka sukcesu.


Jesteś normalną dziewczyną, jednak nie podążasz tymi ścieżkami, co inni.

Tak, może lubię stale przebywać wśród znajomych, ale jakoś nikt jeszcze nie wpłynął na mój tok myślenia. Mówi się „ z kim się zadajesz, takim się stajesz”. Widać, nie na każdego tak działa lub nie w tak dużym stopniu. Rozmawiałam nie raz o swoim położeniu z innymi. Dziewczyny próbowały wiele razy namówić na zmianę perspektywy. Żeby przemyśleć swoją decyzję. Przecież nie muszę być taka niedostępna i zamknięta na zdanie innych.


Dlaczego tak mocno Ci zależy na byciu niezależną?

Od dziecka byłam traktowana jak baletnica z porcelany. Wystarczył grymas na twarzy świadczący o problemie, a już rodzice robili wszystko abym tylko nie musiała się przemęczać. Dużo płakałam. Stawałam się osobą zależą od wszystkich w każdej możliwej sytuacji. Na początku było to wręcz wygodne. Nie musiałam sprzątać, przygotowywać jedzenia dla siebie i innych. Nawet nauka nie była ważna – jeżeli mam trójkę, to znaczy, że trudny przedmiot, a nie mój brak zainteresowania przedmiotem i zadaniami domowymi. Jako dziecko byłam szczęśliwa chowając się pod spódnicą mamy. Schody zaczęły się w okresie gimnazjum. Nie chodzi o bunt, bo rodzice uznali za normalne wyzwiska próbowanie alkoholu i papierosów. Problem dotyczył radzenia sobie samemu w krytycznych sytuacjach jak dogadanie się z nauczycielem, kłótnie ze znajomymi przez moją postawę „jestem najlepsza i nietykalna”.


Czyli dorastanie miało przełomowy wpływ na to kim jesteś teraz?

Powiedzmy, że tak, bardziej zmieniła mnie wtedy moja przyjaciółka Klaudia.


Skoro Twoje zdanie było najważniejsze to co skłoniło Cię do posłuchania?

Zanim jej posłuchałam, minęło dużo czasu. Znamy się od urodzenia. Mój tata i jej mama są rodzeństwem, więc miałyśmy każde święta, wakacje i imprezy rodzinne razem. Obydwie byłyśmy siebie warte. Klaudia uważana przez rodziców za dziecko sukcesu, była trudna i dziwnie poukładana. Dzięki temu znalazłyśmy wspólny język, choć zawsze swoje zdanie stawiała na pierwszym miejscu i musiała też czuć się najważniejsza. Z drugiej strony nasze duże podobieństwo doprowadzało do licznych kłótni, ale jedyne byłyśmy ze sobą i z innymi szczere. Sytuacja zmieniła się właśnie w gimnazjum. Przez swoje zachowanie miałyśmy… Nie niemiałyśmy w ogóle znajomych. Klaudii cudem się udało, ale jej koleżanki okazały się fałszywe.  Samotność w szkole spowodowała desperackie próby wmieszania się w grupę, robienie co oni, dopasowywanie się. W tym momencie odsunęłam się od niej. Byłam zazdrosna.


Czy naprawiłyście relacje?

Tak, po dwóch latach. Udawałam , że wszystko w porządku. Też znalazłam rówieśniczki. Skupiłam się na pielęgnacji koleżeństwa z innymi. Przełom nastąpił latem w 2013 roku. Moje znajome okazały się plotkarami, a Klaudii koleżanki spowodowały, że zeszła na złą drogę. Płakałam dużo. Nie wiedziałam, co zrobić. Ku zdziwieniu odezwała się do mnie pierwsza. Poprosiła o wyjście na lody i kawę w kawiarni Grycan. Przeprosiła mnie, powiedziała mi o wszystkim od początku. Wprowadziła mnie w zakłopotanie i zawstydzenie. Ja nie byłam wtedy jeszcze na tyle odważna, aby przyznać się do czegokolwiek. Nie prosiła mnie o powrót do przyjaźni. Nie wiem czemu ale, w porównaniu do mnie uważała, że cały czas byłyśmy przyjaciółkami. Na koniec tylko dodała z uśmiechem - „W zdrowiu i w chorobie, na złe i na dobre”.


Tyle wystarczyło, abyś uznała ją za przykład i wybaczyła?

Klaudii postawa wzbudziła mój respekt. Tyle że dalej miałam problem. Wpadłam w depresję, ponieważ stwierdziłam, że jestem głupia i nawet nie jestem w stanie poradzić sobie naprawą relacji z najważniejszą osobą w moim życiu. Przez częste spotkania, Klaudia zauważyła mój stan. W wakacje 2014 roku powiedziała mi o tym.  Szłyśmy wtedy lasem z misją posprzątania domu babci do Dobrosłowia przez las z Bytnicy. Mimo swojej trudnej psychiki i braku zrozumienia ludzi jak ona kazała mi się wykrzyczeć w na łące, co leży mi na sercu.


Zrobiłaś to? Poskutkowało?

Wstydziłam się trochę, ale zrobiłam. Ze łzami w oczach ze smutku i złości przez poczucie bezsilności krzyczałam ile sił w płucach. To było niewiarygodne. Cały balast psychiczny spadł. Zrozumiałam, że sama somie postawiłam blokadę. Nikt nie jest za nią odpowiedzialny. Zaraz po akcie krzyku o własnym nędznym żywocie, z ulgą na twarzy podziękowałam Klaudii. Od tej pory sama  wybieram swoje ścieżki i ustalam, co jest dla mnie lepsze. Dziś jestem pewna siebie, studiuję, choć kiedyś w to nie wierzyłam, mam cudownego chłopaka, pracę i daję sobie sama radę.


A czym czasem nie warto wziąć czasem pod uwagę czyjeś zdanie, jak na przykład Klaudii?

Wiem, że czasem przesadzam z tym niesłuchaniem się. Ale nie od razu Rzym zbudowano. Pracuję stale nad sobą, jak Klaudia. Ona ma podobny problem. Najważniejsze z tego wszystkiego jest to, że posłuchałam i spróbowałam. Osobiście odniosłam sukces. Przez rodzicielskie rozpieszczanie jest jeszcze ciężko, bo nauka nadal ciężko wchodzi, przez co robię niektóre prace na ostatni dzwonek, ale jest dobrze. I będzie dobrze. Póki człowiek wierzy we własne siły, możliwe jest wtedy dla niego wszystko - tak się czuję.

Dziękuję za rozmowę.

czwartek, 19 maja 2016

Uliczny wybieg

Nie ma to jak poczucie własnej wartości wsparte dobrym makijażem i świetnymi ciuszkami. Narzucasz sobie cel - kuś, uwodź. Bądź jak... Jak kto?
Jaka kobieta jest aktualnie ideałem? Pięćdziesięcio-kilogramowa, 165 centymetrów wzrostu, duże usta, duże oczy, długie włosy, nieskazitelna jasna cera, miseczka C lub D, talia osy. Wymieniać tak mogę dalej.  Ideał posiadający każdą tę cechę widoczny jest w internecie na stronach www lub w gazetach, telewizji. Czy jest tym, czym każda z nas chciałaby być? Uśmiech, grację i charyzmę ma tak urzekającą, że dziewczyny dziewczynami są aż za bardzo zauroczone. Dodajmy do tego jeszcze ubrania i dodatki. Modna, zgrabna i wesoła. Choć aktualnie już większośc jest poinformowana jak te "cuda" płci damskiej, także już męskiej przeszły szokujące metamorfozy ku uciesze naszym oczom. Po zdjęciu maski i świetnie leżących ciuchów mamy coś niezwykłego! Normalnego człowieka. Oczywiście norma u mnie wygląda jak człowiek, a nie jego cień.
WE tv wink flirting flirty strut
Zmierzam generalnie do tego jak my siebie postrzegamy przez pryzmat kobiety "jak z obrazka". Bardzo ciekawi mnie to ze względu na dąrzenie do bycia świetną, aktualną, wyjątkową. Pokazy, coraz to nowsze kolekcje ukazują nieco wysublimowany gust według mnie, ale na paniach o konkretnych rysach, figurze. Na ich podstawie wybieramy sobie tę jedyną, którą pragniemy się stać. I tak zaczynamy rywalizacje. Obiekt westchnień potrzebuje bodźca, aby zareagował. Koleżanki potrzebują wzorca, aby chciały być bliżej nas. Uwielbiamy zainteresowanie obu płci, dlatego bycie TOP jest ważne. 

Wstyd przed ukazaniem swojej naturalnej strony


Przez codzienny maikijaż, wieczorem doznajemy zaszczytu ujżenia oblicza, z którym będziemy już całe życie. Normalne jest, że przed wyjściem użyjesz chociaż tuszu do rzęs i korektora "Bo siara tak się pokazywać bez makijażu". Mamy swoje autorytety, ale tej samej osoby bez swoich dzieł na sobie już byśmy nie poparły.  Naturalność zostaje wyparta. Kiedyś wymodelowana twarz to wyjątkowe zjawisko i piękno. Dziś małospotykanym jest ujrzeć kobietę z jej prawdziwą a nie namalowaną twarzą.

Zmieniasz "twarz", zmieniasz charakter


Tak jak wspomniałam w poście "Proste? Kręcone, czy spięte?" sposób wyrażania siebie poprzez nasz wygląd wpływa na zachowanie i charakter. Czujemy się piękne, więc jesteśmy pewe siebie. Zrobimy wszystko tak jak chcemy. Nikt nie odbierze tego poczucia osobistego zwycięstwa. Niesamowite jest, kiedy otoczenie widzi tą kocicę, którą pokazujemy tylko w takich chwilach.

Własne piękno autorytetem


To jest najważniejsze. Obiektywizm, zdystansowanie, pokochanie. Uważam za najważniejsze podkreślanie własnych dobrych stron. Walka z własnymi niedoskonałościami, podkreślanie swoich atutów, jest tym, czego żaden wybrany obiekt naśladowania nie da. Takie kobiety moim zdaniem na ulicznym wybiegu emanują najmocniej swoją urodą i zachwytem.

Warto podkreślić to zjawisko przez fakt, że zdarzy się zapomnieć w gonitwie o bycie numer jeden o samej sobie. Zauważyłam trend na aktualność niż samo szukanie własnego stylu bycia. Z „obrazkiem” nie ma sensu się utożsamiać. Wystarczy zwrócić uwagę tylko i wyłącznie na własne potrzeby. Jest przecież na przykład tyle blogów modowych, gdzie blogerki pokazują swoją inwencję twórczą. Tworzyć i odkrywać to coś niesamowitego. Mam rację? Więc dlaczego coraz częściej dziewczyny kopiują zamiast coś „odkryć”?

piątek, 13 maja 2016

Sięgnąć gwiazd!


Od zawsze powtarzają dorośli w szkołach, w domu i na studiach – „ucz się ucz, bo nauka to do potęgi klucz”. Najlepiej jak średnia co roku 5.0, wygrane konkursy z wszystkich dziedzin naukowych, wzorowe zachowanie i odpowiednio dobrani znajomi. Innymi słowy kreowanie na „życiowy ideał”. Skupienie przez około piętnaście lat na przyszłości. Właśnie, zapomniałam. W tym wszystkim jeszcze plan na życie. Ale nie Twój. Ty jeszcze jesteś zbyt niedoświadczonym człowiekiem na decydowanie o własnej karierze.

Dostajesz pochwały – „ Jestem dumna/y. Rób tak dalej, a będziesz kimś!”. Masz wsparcie emocjonalne i finansowe. Żyjesz. Jesteś. Walczysz. Stoisz przed każdym zadaniem pewny siebie, i wiesz że nie ma rzeczy niemożliwych. Robisz tak, jak Ci mówią. Zadowolenie z sukcesów nie do opisania. Najlepszy z najlepszych i już.

Fajnie być ekspertem we wszystkim ( mam tu na myśli piątkowicza z zajęć. Tak, istnieją tacy). Ale z tego wszystkiego brakuje jednej rzeczy. Ciebie samego. Najgorzej, kiedy temat dotyczący Ciebie jest poruszany poza Tobą.



Zaczynają się schody. Wiesz już, że nie chcesz tak żyć. Po drodze w nauce każdy zdaje sobie sprawę jakie ma predyspozycje i do czego. W czym się czujesz, co kochasz robić. Nie zawsze marzenia rodziców pokrywają się z Twoimi. Z jednej strony chcesz spełnić ich oczekiwania, ale też chcesz być szczęśliwym. Nie mam na myśli popadania w depresję, tylko czystą kalkulację, przemyślenia o tym co zrobić.

Pierwsza myśl – porozmawiać. Niestety płacz, krzyk i bezsensowne pytania –„ Co ty sobie wyobrażasz? Jesteś o sto lat za młoda, żeby nam mówić, że wiesz co chcesz robić. Młodzi myślą, że wiedzą.” Super sobie porozmawiać o uczuciach. Z dyskusji nic nie wyniknęło na Twoją korzyść.
Takie dylematy uwielbiam. Wzmacniają charakter. Postawić się to rzecz piękna i przydatna. Mam na myśli bycie szczerym ze sobą i innymi. Wtedy każda droga, jaką obierzesz jest łatwiejsza, przyjemniejsza.

Ja jestem w połowie drogi, więc nie powiem jak to jest dotrzeć do mety. Miałam marzenie zostać weterynarzem. Nie zostanę nim przez brak predyspozycji do nauk ścisłych (moją piętą achillesową jest chemia). Postawiłam na hobby – dziennikarstwo. Rodzice pragnęli prawnika, lekarza albo jak media, to żebym siedziała na kanapie w programie telewizyjnym „Dzień dobry TVN”. Oczywiście startuję do radia. Miejsce, w  którym czuję, że jest moje miejsce. Życie maluję swoimi kredkami.
Bez przeszkód nie ma doświadczenia, bez doświadczenia nie ma wiedzy. Bez wiedzy nie wiesz co robić.

A Wy jak sobie radzicie z przeciwnościami?

środa, 11 maja 2016

Proste? Kręcone, czy spięte?

Jestem w grupie osób z długimi włosami. Tradycyjnie co jakiś czas diabełek albo aniołek ( nie jestem pewna, które jest po mojej stronie) podpowiada – „zetnij włosy, męczysz się tylko. Na noc trzeba upinać bo przez kołduny można się popłakać. W dodatku są grube, uklepują się często. Zapomnij przy okazji o suszarce i prostownicy. Gorąca temperatura łamie końcówki. Zetnij! Zetnij! Zetnij!”
Raz się posłuchałam, niestety w nieodpowiednim momencie. Rano przed lustrem wzięłam nożyczki ( spokojnie, od dłuższego czasu przycinam końcówki sama) i ścięłam włosy do ramion. Wow! Podniosły mi się, chcą współpracować! Szczęśliwa pognałam po operacji na zajęcia. Dziewczyny poparły moją inwencję, chwaląc odwagę. Taka zmiana to ważny krok w życiu kobiety.
Właśnie – buty, torebkę czy biżuterię łatwo wymienić. A kolor i wygląd włosów? Panie zanim podejmą decyzję, zastanowią się pięć razy ( kieruję się własnym doświadczeniem i obserwacją koleżanek). Zastanowiłam się akurat wtedy może z dwa razy, nie więcej. Nerwy i desperacja robią z kobietą straszne rzeczy.
Na początku było super, ale dorwała mnie depresja, przytyłam około 6 kilogramów (nieudane love story). Krótsze włosy optycznie pogrubiły mi twarz. Tragedia, nie do opisania. Na szczęście w jeszcze większy dół nie wpadłam. Tradycyjnie po skróceniu włosów, zaczęłam tęsknić za moją długą czupryną.
Trzy lata czekałam na pożądany efekt. Ku własnemu zdziwieniu nie poczułam się lepiej. Zanim włosy mi odrosły wróciłam do normalnej wagi. Naturalny kolor nudzi. Myszaty brąz jest taki nijaki. Może zmienić na czarny? Nie, co trzecia koleżanka ma taki. Blond? Nie…. Tyle blondynek co szatynek.
Po nieudanym namyśle przychodzi czas na spotkanie z mentorem. Salony fryzjerskie mnie odpychają swoją nieudolnością, jaką dokonały nie raz na mojej głowie. Został mi kolega. Fryzjer z powołania. Przyszłam i powiedziałam – „Zrób coś, cokolwiek. Zaufam twojej intuicji.” Po dwóch godzinach spojrzałam w lustro. Zaniemówiłam. Czerwone, mieniące się w słońcu włosy jak rubin. W połowie ich długości zaczynało się zejście na fioletowy kolor jak ametyst. Szlachetnie, z klasą, odważnie. Nie wiedziałam, że fryzura może tak mocno oddziaływać na samopoczucie.
                                                                   cara delevingne


Potem nadszedł czas na kombinacje. Super włosy zobowiązują do wyglądania idealnie. Wzięłam się za poszukiwania w internecie. Pomysłów mnóstwo, czasu też… Na tym koniec. Z chęcią pokazałabym moje zmagania w postaci nagrania, ale laptop kosztował o tysiąc złotych za mało, dlatego też jakością nie powala. W każdym razie dziewczynom z nagrań szło szybko i prosto. Mi nie. Trudne, ciężkie, a większość fryzur wymagała niszczenia włosów prostowaniem i tapirowaniem. Nie ukrywam, że efekt końcowy rewelacyjny, ale ja nie jestem w stanie podołać wyzwaniu. Aktualnie chodzę w koku, kitce lub rozpuszczonych. Zero nerwów i oszczędzony czas, ale dla dziewczyn, które uzbroiły się w cierpliwość – powodzenia!