piątek, 17 czerwca 2016

Dieta cud - pizza albo głód

Oj już każda z nas aż za dobrze zna swoje postanowienia dotyczące dbania o sylwetkę, zdrowego stylu życia, śmieciowego jedzenia. 


  1. Od dziś kończę z zaniedbywaniem się! 
  2. Będę jak pacierz powtarzała, co mogę jeść, a co nie!
  3. Szkoda zdrowia na chemię, która jest dobra, ale szkodliwa!
  4. Tłuszczom i cukrom mówię stanwcze nie!


Piersze starcie z pomysłem na zdrowie

Przyszedł czas na entuzjazm, motywację, determinację. W końcu zrobiło się coś dla siebie. Coś innego, wręcz szalonego. Czas teraz tylko na interet i wyszukanie jakiś ciekawych przepisów. Dieta dietą, ale musi być smacznie , mam rację?
Kompozycja warzyw i przypraw przygotowana. Lista na śniadania, obiady i kolacje gotowa. Teraz kurs - zakupy!
Po kolei zwiedzanie wszystich alejek, najpierw pieczywko, potem nabiał, przyprawy, mięso, warzywa. Cały sklep zwiedzony. Brak tylko składników do nowych dietetycznych potraw. Co się stało?
Parę rzeczy jest w koszyku - pomidory, sałata, rzodkiewki, zioła, brązowy chleb. Nie widać całej masy innych rzeczy. 
Powody:
Słodkie pyszności kocha 3/4 populacji ludzkości, więc ciężko od razu tak o nich zapomnieć. Trzeba więc zainwestować w zamiennik. Słodzika nie kupię, bo wzmaga apetyt. Dobra jest stewia. Roślina, u której naturalnie występuje fruktoza w dużych ilościach. Mmmm, super! Ale drogie, więc koniec marzeń o słodkiej, bezcukrowej herbacie do śniadania.
Następnie problem z mięsem. Skoro dieta, to musi być beztłuszczowe, czyli - wołowina, indyk, piersi z kurczaka. Pierwsze dwa warianty przerosną moje możliwości pieniężne. Zostaje kochany kurczak. Jedno ale - tylko jeden rodzaj mięsa codziennie przez nieokreśloną iość dni? Nie... Tak nie może być. Można oszaleć.
Ostatni na liście został nabiał. W internecie jest mnóstwo stron - Pij i jedz beztłuszczowe! Nieprawda. Beztłuszczowe, nie znaczy zdrowe. W mleku i innych przetworach tłuszcz występuje naturalnie, więc jeżeli widnieje napis śmietania 0% - jest zastąpione wodą i "wspomagaczami". Już lepiej kupić jedzenie z 2/3% tłuszczu niż chemię wartą tyle samo, co napoje gazowane, czy szybkie przekąski. Przez samo jedzenie zdrowego się wygląd nie zmieni. Dlatego warto pomyśleć też o sporcie (mi mimo starań nie wychodzi systematyczne ćwiczenie).

Drugi etap : wdrążyć nowy system żywienia w codzienność

Zaczynają się kolejne schody. Wprowadzić nowe przyzwycajenia w życie jest piekielnie trudne. Każdy wychodzi z domu, bo praca, szkoła, studia....A to, to nie wszystko. Po czynnościach obowiązujących większość obywateli w imię nauki lub zarobków są spotkania ze znajomymi.

  1. Imprezy w klubach, czy w domu
  2. Pogaduszki z przyjaciółką w kawiarni
  3. Randka z drugą połówką w restauracji
Zalądając do menu, gdziekolwiek nogi nie poniosą na ucztę, załącza się nieprawdopodobnie intensywne ssanie żołądka. Usiąść, wypić kawę bez cukru, a do jedzenia sałatka. Osoba towarzysząca bierze coś, co ładnie pachnie, jest tłuste, ma sos. Kaloryczność dania w tym momencie nie ma już znaczenia. Mimo starań, organizm daje znak w postaci ryku niedźwiedzia, dochodzącego z wnętrza brzucha. 
Za każdym razem to samo. Alkohol też wypada z gry - puste kalorie. Zostało wino. Tanie jest niedobre (siarczany), dobre jest za drogie. Zostało kupić wodę i sok pomarańczowy. Przekąskami rąk nie da rady uspokoić z nerwów, bo tłuste, dużo soli i chemia, a znojomi nie pomyśleli o migdałach, suszonych owocach lub chrupiących warzywach jak rzodkiewka do piwa, albo wódki.
Siedzieć i patrzeć na to wszystko, nie dając wyprowadzić się z równowagi jest trudne jak bieg na rękach po schodach( ja na przykład w ten sposób nie umiem biec po chodach).

Trzeci etap: wyzbyć się złych nawyków na stałe, tak, by już nie bolało

Poczucie, że dobrze się postępuje przenika cały umysł. Koniec z niestrawnością, brak przyszczy, skóra jak z obrazka. Została tęsknota za jedzeniem niezdrowym, ale tak cholernie dobrym, że w każdej sekundzie dnia i nocy jest włączona gotowość na zdobycie największego zestawu z McDonalda, czy KFC. Dieta trwa od ponad dwóch tygodni.
Nachodzi jedna myśl - może w nagrodę za starania dać się namówić na małe niezdrowe conieco? Telefon do przyjaciółki, szybka narada. Dobra, raz można.
W życiu człowiek nie czuje tyle szczęścia na raz, jak po zielonej strawie każdego dnia, zje najsmaczniejszy syf na ziemi - hamburgera, frytki, nuggetsy, a do picia cola. 
Koniec diety nastąpił właśnie w tym momencie. Przez "czysty przypadek" zapomniało się o swojej misji. Batonik raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Kiedy gorąco, Pepsi z puszki dozwolone (i tak się wypoci po całym dniu biegania po mieście). Dopiero po dłuższym czasie odzywa się sumienie - co zrobiłaś kobieto! Przecież tak dobrze Ci szło! 
Efekt: 

eating alone hungry sigh forever alone
Czwarty etap: powrót do pierwszego etapu




Krąg się toczy, niestety. Ten problem dotyka mnie co jakiś czas. Z pysznymi nałogami ciężko zrezygnować. A wy co myslicie dziewczyny? Macie jakieś TWARDE reguły, które pomagają wytrwać najcięższe chwile?



5 komentarzy:

  1. Żeby trzymać dietę, trzeba mieć bardzo silną wolę! Patrząc na te wszystkie pokusy, które są na każdym kroku, trzymanie zasad to ciężka praca.
    Szukanie zdrowych zamienników też zabiera sporo czasu i pieniędzy, ponieważ zwykle są droższe. Najlepiej po postu jeść więcej warzyw i zrezygnować z cukru :)
    http://aleksandramakota.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację. Trzeba tylko się zmotywować, a to właśnie mi umyka czasami;)

      Usuń
  2. Ja próbowałam różnych rzeczy, ale od momentu w którym otarlam się o śmierć przez eksperymentowanie z anoreksją postanowiłam przestać. Przydatny post dla tych, którzy dopiero zaczynają ze zdrowym trybem życia. Zapraszam:
    are-we-cool-enough.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Małymi kroczkami, np. słodzisz 2 łyżeczki cukru, spróbuj początkowo zejść na 1,5 łyżeczki. Nie od razu z 2 na 0 - za duże ryzyko. Wiem coś o tym ;) Ciekawy wpis Klaudia :)

    OdpowiedzUsuń