środa, 11 maja 2016

Proste? Kręcone, czy spięte?

Jestem w grupie osób z długimi włosami. Tradycyjnie co jakiś czas diabełek albo aniołek ( nie jestem pewna, które jest po mojej stronie) podpowiada – „zetnij włosy, męczysz się tylko. Na noc trzeba upinać bo przez kołduny można się popłakać. W dodatku są grube, uklepują się często. Zapomnij przy okazji o suszarce i prostownicy. Gorąca temperatura łamie końcówki. Zetnij! Zetnij! Zetnij!”
Raz się posłuchałam, niestety w nieodpowiednim momencie. Rano przed lustrem wzięłam nożyczki ( spokojnie, od dłuższego czasu przycinam końcówki sama) i ścięłam włosy do ramion. Wow! Podniosły mi się, chcą współpracować! Szczęśliwa pognałam po operacji na zajęcia. Dziewczyny poparły moją inwencję, chwaląc odwagę. Taka zmiana to ważny krok w życiu kobiety.
Właśnie – buty, torebkę czy biżuterię łatwo wymienić. A kolor i wygląd włosów? Panie zanim podejmą decyzję, zastanowią się pięć razy ( kieruję się własnym doświadczeniem i obserwacją koleżanek). Zastanowiłam się akurat wtedy może z dwa razy, nie więcej. Nerwy i desperacja robią z kobietą straszne rzeczy.
Na początku było super, ale dorwała mnie depresja, przytyłam około 6 kilogramów (nieudane love story). Krótsze włosy optycznie pogrubiły mi twarz. Tragedia, nie do opisania. Na szczęście w jeszcze większy dół nie wpadłam. Tradycyjnie po skróceniu włosów, zaczęłam tęsknić za moją długą czupryną.
Trzy lata czekałam na pożądany efekt. Ku własnemu zdziwieniu nie poczułam się lepiej. Zanim włosy mi odrosły wróciłam do normalnej wagi. Naturalny kolor nudzi. Myszaty brąz jest taki nijaki. Może zmienić na czarny? Nie, co trzecia koleżanka ma taki. Blond? Nie…. Tyle blondynek co szatynek.
Po nieudanym namyśle przychodzi czas na spotkanie z mentorem. Salony fryzjerskie mnie odpychają swoją nieudolnością, jaką dokonały nie raz na mojej głowie. Został mi kolega. Fryzjer z powołania. Przyszłam i powiedziałam – „Zrób coś, cokolwiek. Zaufam twojej intuicji.” Po dwóch godzinach spojrzałam w lustro. Zaniemówiłam. Czerwone, mieniące się w słońcu włosy jak rubin. W połowie ich długości zaczynało się zejście na fioletowy kolor jak ametyst. Szlachetnie, z klasą, odważnie. Nie wiedziałam, że fryzura może tak mocno oddziaływać na samopoczucie.
                                                                   cara delevingne


Potem nadszedł czas na kombinacje. Super włosy zobowiązują do wyglądania idealnie. Wzięłam się za poszukiwania w internecie. Pomysłów mnóstwo, czasu też… Na tym koniec. Z chęcią pokazałabym moje zmagania w postaci nagrania, ale laptop kosztował o tysiąc złotych za mało, dlatego też jakością nie powala. W każdym razie dziewczynom z nagrań szło szybko i prosto. Mi nie. Trudne, ciężkie, a większość fryzur wymagała niszczenia włosów prostowaniem i tapirowaniem. Nie ukrywam, że efekt końcowy rewelacyjny, ale ja nie jestem w stanie podołać wyzwaniu. Aktualnie chodzę w koku, kitce lub rozpuszczonych. Zero nerwów i oszczędzony czas, ale dla dziewczyn, które uzbroiły się w cierpliwość – powodzenia! 

3 komentarze:

  1. Ja mam kręcone i dość długie. Niestety za wiele nie można z nimi zrobić (chodzi mi o cięcia). Z kolorami eksperymentowałam już tak, że chyba bardziej się nie da. Skończyło się na "wschodzie" czy tam "zachodzie słońca" :-P. I powiem, że nawet jestem zadowolona. Czasami warto próbować, mimo rozczarowań można trafić w końcu na to "COŚ". :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mam proste i długie, zawsze chciałam mieć za to kręcone włosy. Zawsze zazdrościłam dziewczynom które miały kręcone włosy! Dopiero niedawno polubiłam swoje włosy :)
    http://www.aleksandramakota.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja:) Próbowałam z trwałą, ale tylko niepotrzebnie zniszczyłam włosy:/

      Usuń