Młoda
kobieta z normalnego domu w Bytnicy. Wychowana w zwykłej szczęśliwej rodzinie.
21 lat, studentka wydziału psychologii. Fanka serialu „ Gotowe na wszystko”,
czytelniczka miłosnych powieści oraz miłośniczka T-Love. Nie osiągnęła w oczach
innych dużo, jak nagrody, czy świadectwa z czerwonym paskiem, jednakże w swoim
odbiciu widzi człowieka sukcesu.
Jesteś normalną dziewczyną, jednak
nie podążasz tymi ścieżkami, co inni.
Tak, może
lubię stale przebywać wśród znajomych, ale jakoś nikt jeszcze nie wpłynął na
mój tok myślenia. Mówi się „ z kim się zadajesz, takim się stajesz”. Widać, nie
na każdego tak działa lub nie w tak dużym stopniu. Rozmawiałam nie raz o swoim
położeniu z innymi. Dziewczyny próbowały wiele razy namówić na zmianę
perspektywy. Żeby przemyśleć swoją decyzję. Przecież nie muszę być taka
niedostępna i zamknięta na zdanie innych.
Dlaczego tak mocno Ci zależy na byciu
niezależną?
Od dziecka
byłam traktowana jak baletnica z porcelany. Wystarczył grymas na twarzy
świadczący o problemie, a już rodzice robili wszystko abym tylko nie musiała
się przemęczać. Dużo płakałam. Stawałam się osobą zależą od wszystkich w każdej
możliwej sytuacji. Na początku było to wręcz wygodne. Nie musiałam sprzątać,
przygotowywać jedzenia dla siebie i innych. Nawet nauka nie była ważna – jeżeli
mam trójkę, to znaczy, że trudny przedmiot, a nie mój brak zainteresowania
przedmiotem i zadaniami domowymi. Jako dziecko byłam szczęśliwa chowając się
pod spódnicą mamy. Schody zaczęły się w okresie gimnazjum. Nie chodzi o bunt,
bo rodzice uznali za normalne wyzwiska próbowanie alkoholu i papierosów.
Problem dotyczył radzenia sobie samemu w krytycznych sytuacjach jak dogadanie
się z nauczycielem, kłótnie ze znajomymi przez moją postawę „jestem najlepsza i
nietykalna”.
Czyli dorastanie miało przełomowy
wpływ na to kim jesteś teraz?
Powiedzmy,
że tak, bardziej zmieniła mnie wtedy moja przyjaciółka Klaudia.
Skoro Twoje zdanie było najważniejsze
to co skłoniło Cię do posłuchania?
Zanim jej posłuchałam,
minęło dużo czasu. Znamy się od urodzenia. Mój tata i jej mama są rodzeństwem,
więc miałyśmy każde święta, wakacje i imprezy rodzinne razem. Obydwie byłyśmy
siebie warte. Klaudia uważana przez rodziców za dziecko sukcesu, była trudna i
dziwnie poukładana. Dzięki temu znalazłyśmy wspólny język, choć zawsze swoje
zdanie stawiała na pierwszym miejscu i musiała też czuć się najważniejsza. Z
drugiej strony nasze duże podobieństwo doprowadzało do licznych kłótni, ale
jedyne byłyśmy ze sobą i z innymi szczere. Sytuacja zmieniła się właśnie w
gimnazjum. Przez swoje zachowanie miałyśmy… Nie niemiałyśmy w ogóle znajomych.
Klaudii cudem się udało, ale jej koleżanki okazały się fałszywe. Samotność w szkole spowodowała desperackie
próby wmieszania się w grupę, robienie co oni, dopasowywanie się. W tym
momencie odsunęłam się od niej. Byłam zazdrosna.
Czy naprawiłyście relacje?
Tak, po
dwóch latach. Udawałam , że wszystko w porządku. Też znalazłam rówieśniczki.
Skupiłam się na pielęgnacji koleżeństwa z innymi. Przełom nastąpił latem w 2013
roku. Moje znajome okazały się plotkarami, a Klaudii koleżanki spowodowały, że
zeszła na złą drogę. Płakałam dużo. Nie wiedziałam, co zrobić. Ku zdziwieniu
odezwała się do mnie pierwsza. Poprosiła o wyjście na lody i kawę w kawiarni
Grycan. Przeprosiła mnie, powiedziała mi o wszystkim od początku. Wprowadziła
mnie w zakłopotanie i zawstydzenie. Ja nie byłam wtedy jeszcze na tyle odważna,
aby przyznać się do czegokolwiek. Nie prosiła mnie o powrót do przyjaźni. Nie
wiem czemu ale, w porównaniu do mnie uważała, że cały czas byłyśmy
przyjaciółkami. Na koniec tylko dodała z uśmiechem - „W zdrowiu i w chorobie,
na złe i na dobre”.
Tyle wystarczyło, abyś uznała ją za
przykład i wybaczyła?
Klaudii
postawa wzbudziła mój respekt. Tyle że dalej miałam problem. Wpadłam w
depresję, ponieważ stwierdziłam, że jestem głupia i nawet nie jestem w stanie
poradzić sobie naprawą relacji z najważniejszą osobą w moim życiu. Przez częste
spotkania, Klaudia zauważyła mój stan. W wakacje 2014 roku powiedziała mi o
tym. Szłyśmy wtedy lasem z misją
posprzątania domu babci do Dobrosłowia przez las z Bytnicy. Mimo swojej trudnej
psychiki i braku zrozumienia ludzi jak ona kazała mi się wykrzyczeć w na łące,
co leży mi na sercu.
Zrobiłaś to? Poskutkowało?
Wstydziłam
się trochę, ale zrobiłam. Ze łzami w oczach ze smutku i złości przez poczucie
bezsilności krzyczałam ile sił w płucach. To było niewiarygodne. Cały balast
psychiczny spadł. Zrozumiałam, że sama somie postawiłam blokadę. Nikt nie jest
za nią odpowiedzialny. Zaraz po akcie krzyku o własnym nędznym żywocie, z ulgą
na twarzy podziękowałam Klaudii. Od tej pory sama wybieram swoje ścieżki i ustalam, co jest dla
mnie lepsze. Dziś jestem pewna siebie, studiuję, choć kiedyś w to nie
wierzyłam, mam cudownego chłopaka, pracę i daję sobie sama radę.
A czym czasem nie warto wziąć czasem
pod uwagę czyjeś zdanie, jak na przykład Klaudii?
Wiem, że
czasem przesadzam z tym niesłuchaniem się. Ale nie od razu Rzym zbudowano.
Pracuję stale nad sobą, jak Klaudia. Ona ma podobny problem. Najważniejsze z
tego wszystkiego jest to, że posłuchałam i spróbowałam. Osobiście odniosłam
sukces. Przez rodzicielskie rozpieszczanie jest jeszcze ciężko, bo nauka nadal
ciężko wchodzi, przez co robię niektóre prace na ostatni dzwonek, ale jest
dobrze. I będzie dobrze. Póki człowiek wierzy we własne siły, możliwe jest
wtedy dla niego wszystko - tak się czuję.
Dziękuję za rozmowę.